wtorek, 22 lipca 2014

Czerwone trzewiki

...Są podobno symbolem nieskazitelnego, osobiście utkanego według potrzeb i marzeń życia. Jednocześnie symbolem utraconych wartości. Noszę sobie czasem czerwone trzewiki i zawsze miały dla mnie moc przenoszenia w inny wymiar. Kiedyś napisałam opowiadanie o czerwonych drzwiach, które przenosiły w inny świat...Czerwona szafa, czerwona sukienka, czerwień jak krew, czerwień życiodajna lub czerwień symbolizująca wykrwawienie, utracenie a nie drapieżną, nieograniczoną siłę.  Najlepiej czuję się pod wielkim rondem kapelusza, kiedy mnie nie widać. Czy w którymś momencie ktoś przestał mnie komplementować, czy kiedyś to robił, czy robiło to na mnie wrażenie? Pod rondem kapelusza jest wielka, czarna dziura. Nie ma piękna, jest kompleks. Infantylne pożeranie pluszowych misiów, owieczek i kotków. Pielęgnowanie zapomnianych lalek. Zawieszanie koronek i haftowanych kwiatków. Ręcznie dziergane dywaniki, ręcznie szyte serduszka, bo to co robi się samemu jest lepsze od czegokolwiek. Kiedy robimy coś sami od podstaw to jesteśmy potem dumni, więc kiedy stajemy się sami za siebie odpowiedzialni, to jest to największa wolność i największe źródło energii, którą potem, pomnożoną, można się dzielić. Czy ja kiedykolwiek utkałam sobie sama swoje czerwone trzewiki? Chyba tak skoro ciągle bije mi szybciej serce, kiedy patrzę na ich podróbkę...Już nikt nie zabroni mi po nie sięgnąć...Mój głód wyzwala we mnie bestię żądną własnej woli.




 zdjęcia Marta Tłuszcz
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...