Rozczochrana i nieumalowana, za to w malowniczej sukience jak renesansowe płótna, odwiedziłam Elbląg. Już raz miałam w swojej szafie tego typu suknię, ale coś mi strzeliło do głowy i ją wydałam. To było jakieś szczególne zaćmienie. Potem bardzo żałowałam i szukałam, szukałam...Tą którą tu prezentuję znalazłam we Fromborku i cudem zakupiłam, bo weszłam do sklepu tuż przed zamknięciem...czego nie byłam świadoma, bo okazało się że miasto Frombork zamiera około godziny 16.00, czyli dosyć wcześnie.
Nie każdemu trafią do gustu romantyczne wzory pełne rozmachu i bogactwa, do mnie trafiają, mam słabość i pod tym względem jestem pozbawiona myślenia...a jeżeli coś przypomina malarstwo z jakiejkolwiek epoki, to już reaguję jak ćma na światło, czy fason ciekawy czy nie, wciskam się w coś, bo karmi mnie to dobrą energią. Muszę niebawem zaprezentować Wam suknię we wzory z obrazów Klimta, czyli moje najcudniejsze malownicze wdzianko, jakie mam.
...Spacerując po Elblągu o zachodzie słońca znalazłam uliczkę, którą postanowiłam uwiecznić jako kolejne wakacyjne dzieło plenerowe.
***