sobota, 18 czerwca 2011

Tuszowanie

   Bywają czasem takie dni, że po kryjomu podjadam słodycze i piję litry kawy...Pomijam już fakt, że niemal codziennie mam taki dzień...i to był właśnie jeden z nich...gdzieś po drodze wypiłam jeszcze koktajl truskawkowy...Mój brzuch oczywiście pomieścił wszystko bez problemu, bo jak zmieścił małego człowieczka, to teraz wiele może pomieścić. Wieczorem okazało się że jedziemy do znajomej, a mój brzuch dobrze się bawi w trawienie słabości całego dnia...Musiałam wyszukać sukienkę, która mogłaby choć trochę to zakamuflować. Wybrałam sukienkę po babci mojego męża. Dla mnie urocza, prosta, czarna w biało-czerwone różyczki i do tego obszyta szeroką koronką. Babcie zazwyczaj mają duże brzuchy i pupy, więc mam nadzieję, że sukienka choć trochę się spisała w tuszowaniu mojego obżarstwa i niedoskonałości ciała.






buty - szafa.pl
sukienka - po babci
torebka - allegro
żakiet - zario, sh
kolczyki - pamiątka
...

czwartek, 16 czerwca 2011

Lato i zima...

   Siedzę sobie na poddaszu, słoneczko chowa się za chmurami, jakiś ptaszek daje koncert, popijam sobie kawę i zajadam ciastko, ale szaaaa, miałam się powstrzymywać.
   Moja terapia chyba osiąga pewne efekty, bo nawet nie wiem kiedy zaczęłam znowu coś robić, i przede wszystkim nie muszę się do tego zmuszać, po prostu mam chęć.
   W takich oto okolicznościach łagodzących powstały moje nowe naszyjniki. Już dawno miałam ochotę przerobić moje zwyczajne, nudne bordowe korale i stało się. Naszyjnik wygląda jak lato, ma barwy owoców i liści, a ja mam wreszcie wymarzoną kiść korali. Drugi naszyjnik powstał ze starej koronki, koralików z brzydkiej gumki do włosów i starych pereł, które razem na sznurku nie wyglądały już dobrze. Mam więc lato i zimę na szyję...



...

wtorek, 14 czerwca 2011

Konik na pudrowej łące

  Przygarnęłam do swej szafy nowe buty. Szukałam czarnych paseczków na koturnie i znalazłam. Marzyły mi się HMowe koturny z klamerkami, ale rozmiar 36 okazał się niestety troszkę za duży, a wiadomo, mniejszych nie ma. Zostałam więc szczęśliwą posiadaczką koturn niewiadomego pochodzenia. Sukienka przeleżała, na dnie kufra z moimi planowanymi przeróbkami, jakieś dwa lata. Z racji tego że drażnił mnie wyszywany kwiatek w kolorach brązowo-pomarańczowo-zielonych, postanowiłam obszyć sukienkę pastelowymi kwiatuszkami, tak się złożyło, że ich kolor jest niemal identyczny jak sukienki. Teraz o wiele bardziej mi odpowiada i właśnie wczoraj pierwszy raz ją założyłam. Jest uszyta z materiału przypominającego tetrę i kojarzy mi się z sukienkami, które nosiła moja mama i jej koleżanki, jak ja byłam jeszcze berbeć. Wisiorek zrobiłam sobie sama. Konika znalazłam na ogrodzie, po tym jak przewrócił się dziadkowy kredens ze skarbami, serduszko pochodzi ze starej kosmetyczki, której już nie mam, a koralik też przyplątał się z jakiegoś znaleziska. Torba to zdobycz z sh, również przeleżała spory kawał czasu w kufrze, ponieważ brakowało jej paru szwów i trzeba było je uzupełnić. Zabrałam się ostatnio do roboty i wyczarowałam sobie parę ciuszków i świecidełek. Będę je na bieżąco prezentować, jak tylko mój kochany fotograf będzie miał odrobinę chęci na dokumentowanie moich ciuchowych wymysłów.







sukienka - roopa, sh, własna przeróbka
buty - szafa.pl
torba - vintage, sh
wisiorek - zrobiłam sama

...


piątek, 10 czerwca 2011

Bal Zimowy

   Dzisiaj zaprezentuję kolejne moje dzieło, a mianowicie pudrową spódniczkę. Zakochana w falbankach, tiulach i ulotnych elfickich kolorach, uszyłam sobie takie oto wdzianko. Wykorzystałam do niej starą spódniczkę i tiule kupione w sklepie internetowym. Oczywiście, jak zawsze, zanim się do niej zabrałam pomysł musiał porosnąć mchami, ale udało się, znowu sukces. Muszę się przyznać, że pod maszyną spoczywają jeszcze warstwy czerwonego i czarnego tiulu, ale spokojnie...powoli... przyjdzie i na nie czas. Moja pudrowa tiulica jest długa, w porównaniu do tych, które teraz są, lub już były, modne, ale jak wspominałam wcześniej, mam nadwagę, zmorę potworę, która nie daje mi zakładać wszystkiego czego bym sobie zapragnęła. Dlatego też moje dzieło sięga kolan, tak mi jest najlepiej i proszę o wybaczenie. 
   Kreacja ma już...kilka miesięcy, dokładnie nie pamiętam. Również, zapewne nietypowo dla mody, dobrałam retro dodatki, bo po prostu jestem ich maniakalnym zbieraczem. Mój ukochany, najukochańszy kuferek, pochodzący z sh, kupiony na wagę, kosztował wtedy dużo, ale radość  posiadania zapełniła powstałą w portfelu lukę pieniężną. Mimo, że kuferków posiadam kilka, może nawet piękniejszych, ten jest moim faworytem. Gdybym miała się pozbyć wszystkich torebek na rzecz jednej, to on właśnie byłby ten jedyny, ale wolę o tym nie myśleć, bo to byłby dopiero koszmar. Buty już opisywałam, uwielbiam je!!! Maleńki płaszczyk pochodzi z sh, jednego z moich ulubionych, który już nie istnieje. Panował w nim totalny chaos, na jednym wieszaku wisiało kilka ubrań, niektóre wisiały bez wieszaka, wciśnięte między inne, wszystko żyło własnym życiem razem z myszami i molami, a wśród tego prawdziwe perełki okresu prl, a nawet powojennego, ponieważ pani, która w nim pracowała najwyraźniej przyjmowała jako towar wszelkie podarunki przybywających z okolicznego osiedla i okolicznych domków klientów... uch...Było ryzyko że spotka się na chodniku byłego właściciela, ale cóż, mnie to nie przeszkadzało, a do tego ceny były fantastyczne. To była totalna bibelociarnia, zabawki, książki, (polskie oczywiście, ale nie tylko) parasolki, żyrandole, biżuteria, ciuchy, buty, torebki, ach na samo wspomnienie łezka mi się kręci. Niestety tak to już jest, niektóre rzeczy nigdy nie powrócą, a najczęściej te które bywają unikatowe i sprzeczne z wymogami rzeczywistości. 
    Koniec wspomnień, wybieram się więc latem na zimowy bal...zapraszam...




spódnica - mojego autorstwa
bluzka - atmosphere, sh
buty w stylu oxford - deichmann
kuferek - vintage, sh
płaszczyk - vintage, sh
szal - sh
kotek ( broszka) - prezent
...

wtorek, 7 czerwca 2011

Szafirowa bomba

   Z pewnej wyprawy szmateksowej przywiozłam do domu ogromną szafirową suknię, nie wiedziałam jeszcze co z niej będzie. Była na mnie za duża, miała trochę nieciekawy fason, ale za to boski kolor. To było w okresie kiedy szafir wypełniał moją głowę. Był problem żeby ją gdzieś wcisnąć ( mieszkałam wtedy z mężem w niedużej kawalerce), wisiała więc w przedpokoju jako ozdoba wyjątkowo nietypowa, zwracająca bardzo na siebie uwagę przybywających w odwiedziny gości. Od tamtego czasu minęło ok trzech lat. Weszłam do pokoju, gdzie wiszą moje nieużywane rzeczy, chwyciłam suknię pod pachę bez większego namysłu i postanowiłam, że to jest ten dzień, kiedy zmieni się jej życie. Pooglądałam, poprzymierzałam, pomierzyłam, wymyśliłam i pocięłam, a potem koniami trzeba było mnie zaciągnąć do maszyny, ale udało się...W ciągu dwóch dni przerobiłam suknię na bombkową spódniczkę. Pasek zrobiłam z ramiączek, a guziczki, jak to często bywa, przeleżały chyba pół wieku w babcinych skarbach pasmanteryjnych, do tego w takiej a nie innej ilości, oraz w takich odcieniach na jakie mieni się suknia, jakby takie było ich przeznaczenie.
   Nie miałam okazji jej jeszcze założyć, dlatego prezentuję ją jako moje najnowsze dzieło...










...a tak wyglądała przed przeróbką... mam jeszcze pewne plany co do samego gorsetu.


...

niedziela, 5 czerwca 2011

Marzenia o zapachu róż...

   Czasami mogę się zapomnieć...zawiesić na nitce chwili, lekka jak pyłek podróżujący ścieżkami łąkowych krajobrazów...Zwiedzam wtedy korytarze hotelu Marzenie i podglądam przez dziurkę od klucza, to o czym już dawno zapomniałam...czasem to co przeżyłam dzisiaj, ale jakoś nie zauważyłam...Chwytam wtedy garściami tylko dobre opowieści, zatykam na pewien czas wieczną, czarną dziurę mojego serca i czuję się szczęśliwa, a to uczucie jest na prawdę cudowne...
...i tak wybrałam się jak dziecko...na pełną rocznicę wszystkiego co ważne i mniej ważne...pastelowa, naiwna i pełna róż na sobie i w głowie...








sukienka - sh
żakiet - sh
buty - vintage, allegro
pończochy - real
kuferek - sh
wisiorek - allegro

...


piątek, 3 czerwca 2011

Terapia

   Ostatnio coś nie bardzo mi wychodzi fotografowanie siebie, dlatego postanowiłam zrobić sobie małą przerwę i może jak trochę schudnę to poczuję się lepiej i w życiu i na zdjęciach...Aktualnie zaczęłam leczenie duszy z nałogu smucenia się i muszę poczekać na efekty, spodziewam się cudów, jak zawsze, więc niech będzie że za jakiś miesiąc, albo dwa wyskoczę z nowymi pomysłami i nową energią....jak sobie tu złożę taką małą deklarację, to może słońce wzejdzie szybciej....
   Żeby nie było tu tak smutno i pusto będę wrzucać moje dawne kreacje. Dużo ich nie ma i oczywiście nie są doskonałe, tylko takie moje...Rewelacji nie ma, może tylko trochę kompromitacji...Cholera, mam chyba zły dzień...

   Na pierwszy ogień niech idzie kompozycja podróżna, bo bardzo miło wspominam tą wyprawę do raju...Była ósma rano, po kilku godzinach podróży, znaleźliśmy cudny leśny zakątek, w którym zabójczo pięknie tańcowało słońce...a to tu, a to tam figlarnie, niczym dziecko bawiące się w chowanego, wyglądało zza ażurowych ramion drzew, przesyłając promienie ciepła. Poukrywane w gałęziach świergotały pierzaste (jak mniemam) stworki, a wiatr porywał do szumnego tańca wszystkie te leśne cuda...Jak wyskoczyłam z auta, takie zdjęcia mam, zupełnie zaimprowizowane i zamiast oszałamiać kreacją, oszałamiają drugim planem...





irchowy płaszcz- windsor, sh
sweterek lekko ażurowy- terranova
spodnie aksamitne - sh
buty - silpa, sh
wisior - allegro
szalik - pamiątka z wakacji



...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...