piątek, 25 listopada 2011

sok z żuka w krainie czarów...

...Coś co już było, wspominkowo sobie sięgam, bo nie wrzucałam tej kreacji na bloga, bo jeszcze wtedy go nie miałam...Uwielbiam wszystkie rzeczy z tej kreacji, najbardziej chyba parasol...kupiony pod wpływem kaprysu małej dziewczynki i niespodziewanego deszczu na paryskich ulicach...wtedy tak wiele było możliwości na szczęście, wszystko było przede mną...a teraz już mocno za mną. Parasol był kiedyś przeźroczysty, ale darczyńca tego pięknego parasola, pewnego dnia (zapewne poddenerwowany deszczową pogodą), wcisnął do parasolowego koszyka inny parasol, i ten zasztyletował bezlitośnie jedną błonkę. Niestety takiego tworzywa nie da się zszyć, nie da się skleić, zacerować w żaden sposób. Kupiłam więc na ciuchach koronkową sukienkę, a że wtedy byłam "full black", to kupiłam oczywiście czarną i tak oto zakamuflowałam straszną dziurę i uratowałam mój paryski, kaczy parasol. Dzisiaj jest królem mojej szafy. Teczka przeżywa swoją drugą młodość,  kupiona lata temu na krakowskich Sukiennicach. Buty to moje kolejne dzieło, wynikające z nieobecności takich rzeczy na rynku. Dobrze, że ktoś wymyślił farby do skór, tym sposobem z czarnych zrobiłam sobie czerwone, spełnienie moich fantazji butowych. Wisiorek mnie zaczarował, po prostu, a szafiry kiedyś maniakalnie wbiły mi się w głowę i nie widziałam nic poza nimi, stąd sukienka i żakiecik (czekający wciąż na zwężenie w ramionach). Kreacja strasznie straszna, na straszną randkę ze strasznym Sokiem z Żuka ;)






...

piątek, 11 listopada 2011

kolory zachodzącego słońca...

    Nieplanowana sesja, zaledwie jednominutowa, niekontrolowane miny i pozy, a kreacja tworzona w pędzie...ale jakoś tak dobrze się poczułam w tych kolorach i dzisiaj byłam taka, i dzisiaj wrzucam sobie luźne myśli...
    Omijam pigułkowe szczęście, po kryjomu, stopniowo zaczynam być czujna na impulsy niosące ze sobą radość. Noc mnie nie oszczędza, fundując surrealistyczne scenariusze, ale to tylko mobilizuje do przeczytania chociaż kilku stron książki przed snem, może w końcu przeniknie mnie jakaś pozytywna senna nuta.
   Sama siebie nie poznaję...trochę płynąca z nurtem, trochę buntownicza, trochę planująca, trochę przytulaśna, trochę miła...To chyba początek szczęśliwości...






   

płaszcz, sukienka, szal, torebka - sh
rajstopy - hipermarket
buty - lasocki, ccc
naszyjnik - new yorker
...

poniedziałek, 7 listopada 2011

stare szaliki i samotne korale

  Kiedy choroba zagląda w kąty mojego domu, zaczynam robić porządki w kupie niezałatwionych spraw. Zaglądam w najbardziej zapomniane zakamarki i kombinuję. Takim oto sposobem wyciągnęłam z szafy stare szaliki, zgromadziłam wyalienowane koraliki, uruchomiłam maszynę i zrobiłam sobie jesienne zestawy w niejesiennych kolorach. Pękate bransoletki i barwne kominy...oto one:





 ...

piątek, 4 listopada 2011

...zmiany

     Czasami wychylam się z własnej skorupy i robię coś o czym dawno zapomniałam, czyli zmieniam własne przyzwyczajenia. Sądziłam uparcie że już nigdy nie zmienię koloru włosów, a już na pewno nie pozwolę sobie na ich rozjaśnianie, ale kolejny raz życie udowodniło, że słowo "nigdy" słabo odnosi się do przyszłości. Stało się, uwolniłam swoje włosy i wykopałam stare ciuchy rudo-zielone...
...moja głowa, jak jesienne drzewo, złoci się, rozpryskuje światłem na wietrze i napełniona wspomnieniami płacze listopadowym deszczem...








   płaszcz, szal, sweter, torba - sh
kolczyki - własny twór
buty - allegro
spodnie - amisu


...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...