poniedziałek, 24 czerwca 2013

Podomka

     Niemal zawsze desenie podomkowe przyprawiały mnie o szybsze bicie serca. Dzisiaj to domowe wdzianko ma dla mnie dodatkowy wymiar, bo już nie tylko wzór, ale fason sprawia, że uruchamia się w mojej głowie projekcja o dzieciństwie. Moja mama nigdy nie chodziła w podomce, ale babcia to już co innego. Miała ich kilka, przynajmniej w czasach, kiedy jeszcze nie musiałam chodzić do szkoły i dopiero poznawałam podwórkową agresję starszych koleżanek i kolegów zresztą też, która odcisnęła pierwsze piętno na moim poczuciu wartości i potrzeby istnienia w ogóle. W każdym razie podomka była wcześniej, wcześniej niż wszystko i była nieodłączną częścią kogoś, kto kochał mnie ponad wszystko. Snuje się za mną zapach kanapek z pomidorem, albo z masłem posypanym solą lub cukrem, które babcia, właśnie w tej podomce, przygotowywała dla mnie, jak ja harcowałam pod blokiem w piaskownicy, albo domku z krzaków. Herbata zwykła, czarna, tylko bardzo słodka, kopytka z cukrem, pierogi z serem i cukrem, naleśniki z cukrem, makaron z cynamonem i cukrem, ryż z jabłkiem i cukrem...Moja babcia siedząca w kuchni, oświetlona bladym światłem, paląca popularne, z wałkami na głowie lub kopką loków, zawsze czekająca z czymś dobrym do jedzenia (mojej miłości do kotletów i buraków nie będę poruszać, ale zdarzało się też, że babcia czekała z takim obiadem, niestety) i w tych kwiecistych lub groszkowych podomkach...Wspomnienia to nie tylko zapachy, smaki, to też fasony, charakterystyczne desenie, materiały...Jak zobaczyłam tą sukienkę, od razu skojarzyła mi się z podomką, a cała reszta poleciała jak strumień...dlatego sukienka znalazła miejsce w mojej szafie. W podomce można się poczuć jak w rodzinnym domu, jak kto ma co wspominać...Można też wyglądać po prostu jak "babcia"...






Dzisiaj kanapki wyglądają trochę inaczej, a babcia nigdy nie pozwoliłaby mi na posiadanie takiego wielkiego, kudłatego i leniwego psa...

wtorek, 18 czerwca 2013

Teatr

  Czasem pojawi się jakaś dobra dusza, która wyciągnie mnie z potarganych gaci i domu, którego ściany i bibeloty pochłaniają bez reszty...Baa, nawet zakładamy sobie razem szpilki i wzdychamy do siebie jak do najpiękniejszych kobiet świata, podziwiając swój urok osobisty i powierzchowny. To dobrze robi chyba każdej kobiecie. 
  Teatr sprzyja teatralnym strojom. Zawsze wykorzystuję taką okazję, żeby wyciągnąć jakieś perełki. Tym razem jest to żakiet i torebeczka. Do żakardowych i gobelinowych motywów mam słabość od zawsze, pewnie dlatego, że to motywy pałacowe, a one znowu to nieodzowne elementy bajek. Po nitce do kłębka i znowu chciałabym być księżniczką lub snującą się po świątyni dumania zjawą...
  Teatr był całkowicie niebajkowy, brutalny, ponury, smutny...ale myślenie i obcowanie ze sztuką też dobrze robi człowiekowi...





 
Śpiąca królewna, jedna z kilku, ten temat zawsze będzie za mną chodził...

...a w ogrodzie całkiem żywa i nieśpiąca królewna, kupiona jako badyl, bez informacji o tym co za badyl i co z niego będzie, czasem warto zaryzykować:




wtorek, 11 czerwca 2013

Kiedy pada deszcz...

...często stoję w oknie i obserwuję jak mój ogród tonie we łzach...
jak kwiaty uginają się pod ich ciężarem
jak wsiąka w nie cała masa smutku
jak płatki zaczynają pękać żyłkami rozpaczy
jak przepita trawa nabiera nienaturalnej zieleni
jak drzewom opadają ręce
jak ptaki chudną w oczach
...otwieram okno i czuję zapach napuchniętej wodą ziemi...
poranek płacze, dzień płacze, wieczór płacze
woda wdziera się w szczeliny
puka w fundamenty
usypia czujność
deszcz polewa ducha smutną otuliną...
jestem wtedy nieprzytomna
piję litry kawy, szperam w skarbczyku słodyczy i spowalniam ruchy
staję się jak snująca się tkanina, gubiąc za sobą leniwe nitki






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...