niedziela, 22 kwietnia 2012

Gwiazdki

   Mój synek obudził mnie dzisiaj wcześniej niż mój budzik w komórce. Na szczęście za oknem świeciło już słoneczko, więc pobudka miała dodatkowe kalorie, co dało mi zastrzyk maleńkiej energii. W kolorowym pokoiku zastałam już gotowego do życia małego ludzika, który pierwsze słowa jakie wypowiada, jak się do niego wchodzi rano, to zawsze: "Idziemy na dół", no więc poszliśmy. Mury domu były chłodne, więc przyodzialiśmy się w pluszowe szlafroki i........ rosa na licho wschodzącej trawie, sztyletowana promykami słońca, rozwrzeszczane i fruwające ptaki, kołyszące się leniwie drzewka i ich cienie sprawiły, że otworzyłam drzwi na taras, założyliśmy sobie kaptury od szlafroków, kapcie i zasiedliśmy na schodku i poddaliśmy się, bo poranek był po prostu cudny...Wiem, że to dla takich chwil człowiek żyje. Tych minutek spędzonych w uniesieniu, bo egzystencja w całości, w ogromie swoich statystyk jest skazana na zagładę. Analizowanie życia kończy się depresją, bo z każdą minutką tego życia znikamy. "Nie analizować!Nie analizować!"-powiedziała mi kiedyś koleżanka. Więc, siedziałam sobie z synkiem na tarasie, w chłodny jeszcze poranek pełen słońca i wilgoci i nie analizowałam, nie myślałam, przez chwilę czułam że jestem właśnie w tym momencie, na krótką chwilę i właśnie to istnienie ma sens, bo jest czyste od kłamstwa, bo jest naturalnym pięknem, bo jest od do i nie dotyka go żadne cierpienie...

  Teraz zostałam w domu samiusieńka. Dawno nie miałam okazji poczuć takiej ciszy...Robię się mięciutka, senna, leniwa...Wyłożę swoje ciało na wysychających z trzaskami deskach tarasu i będę czytać, bazgrać, przysypiać, podjadać...do czasu aż znowu runą mi na głowę tysiące maleńkich, niepozornych obowiązków.









ciuszki-sh, torba i buty-szafa, wisiorek-sieciówka, a ciała już 2,5 kg mniej:)


***

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

loki i kolejne dziełka

...no i puknął mi pierwszy roczek...Szkoda że to wydarzenie nie zostało przypieczętowane piękną pogodą. Jak jest tak zimno, pada, a obok dzieją się niesypatyczne sprawy, to przemijanie staje się uciążliwe. Pocieszają mnie jednak kiełkujące ziarenka zielonej trawy...trawy trawnikowej (nie mylić z inną odmianą) i białe pączki owocowych drzew, gdzieniegdzie już rozchylają się hiacynty, ścieżkę obsypały pierwiosnki, stokrotki i fiołki  (prawdziwe oblężenie), a pod domem kiełkują już konwalie. Bardzo mnie to cieszy, nie wiem czy tak mają wszystkie wiosenne dzieci, ale ja jestem wyjątkowo kwiatkowa. 
W okresie świąt i urodzin zawsze przybywa mi ciała. Świąteczne naleciałości już udało mi się zrzucić, ale urodzinowe dopiero gromadzę, niedobrze że tuż przed zbliżającą się wizytą u dietetyka.
Poranne wstawanie dobrze mi idzie, dzisiaj udało mi się naprawić moją ukochaną (turkusową w białe groszki) parasolkę, którą połamał mi dawno temu okrutny wiatr. Przeleżała sporo w pudle,  bo pierwsze próby naprawy się nieudały, a od dzisiaj znowu będzie mnie chronić przed deszczem i chyba nawet dzisiaj już będzie okazja żeby ją wykorzystać...







Ostatnie dni spędziłam na malowaniu szafek, na dole wrzucam kilka zdjęć.






***


piątek, 6 kwietnia 2012

dziełka wiosenne

Postanowiłam sobie niedawno, że zacznę wstawać wcześniej i staram się tego trzymać, dzięki temu zrobiłam kilka małych dzieł. Twory są to użytkowe. 
Koszulka, to ratunek dla mojej rozpaczy, ponieważ te strzępki, to była kiedyś jedna z moich ulubionych bluzek, ale niestety zahaczyłam nią o coś okrutnego i wyrwało mi w niej dziurę. Wykorzystałam więc jej fragmenty, bo te ażurki i delikatność tkaniny uwielbiam.
Kot i biedrona to oczywiście zabawki dla synka:)
Do koszyczka rowerowego pełnego sentymentów, ponieważ woziłam w nim mojego psa, uszyłam sobie wdzianko. Wdzianko nie jest tylko dekoracyjne, pod spodem ukryta jest tkanina nieprzemakalna, można też zaciągnąć wdzianko tak, żeby zawiązać zawartość koszyczka w worku.
Drugi koszyczek jest już bardziej dekoracyjny, nie można zawiązać go jak worek. Koszyk właściwie zrobiłam sama ze starej torby i dużej plastikowej doniczki. Koszyk oskubałam ze skórzanych dodatków, pomalowałam pod kolor rowera, włożyłam do niego doniczkę i obszyłam wszystko białą tkaniną, którą wycięłam z uszkodzonej już spódnicy, która to miała ślicznie obszyty dół w motyw chmurek i lecących ptaków (dlatego trzymałam ją w kufrze, szkoda było mi jej wyrzucić).
Na koniec antyczne lampy rowerowe zdobione techniką decoupage. Ponieważ jedna była czarna, a druga zielona ozdobiłam je motywem serwetkowym, takim samym jak wcześniej ozdobiłam jedną z rurek mojego rowera. Prezentują się cudnie, brakuje tylko dynama, aby je uruchomić.
a oto one:











***

środa, 4 kwietnia 2012

białoza

w pierwszym rzędzie
tak jak w szkole
mogę palec podnieść w górę
odpowiedzi nie znam żadnej
ale stopnie mam wzorowe

bo wiem wszystko o porażce
gdzie są ciastka-pocieszacze
i pluszaki, misie małe
co w swych głowach mieszczą całe
płacze, bóle, nowe, stare

i zeszyty mam starannie
zapełnione bardzo ładnie
a w piórniku liście białe
srebro w kropki kolorowe
zamiast kredek, długopisów
w rzędzie stawiam sen na baczność

same piątki z samobójstwa
oczywiście tylko z planów
nauczyciel uczy w domu
szkołę mam pod samym nosem
gdzieś za czołem, setnym włosem
pod kopułą z rudych sosen
korytarze są tam puste
koleżanek nie mam wcale
bo na skargi ciągle chodzę
więc nikt nie chce skakać w gumę
ani złapać mnie za rękę
kiedy w parach się przechodzi
przez tą trudną, szkolną mękę

jestem dziwak, smutny, skryty
mam fartuszek i zeszyty
to mi starczy
po co więcej?
co to szczęście?
co to szczęście?











chusta, tunika, sweter, spodnie-sh, buty, torba-allegro, płaszcz-vero moda

***
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...