poniedziałek, 29 lipca 2013

Wakacyjne podróże

   Wczuwam się w rolę wampira, popijając z babcinej szklanki w ratanowym koszyczku, wyssaną z buraków krew. Dociera północ, a ja w porywach pakowania wchodzę na chwilkę  w wirtualny świat, żeby dodać ostatni przed podróżą post. W trakcie zapewne będzie z tym już problem. 
     Czeka mnie jeden dzień we Wrocławiu, odświeżanie dawnych rejonów, które mogły zostać moim drugim domem i koncert zespołu  Deep Purple, który w moim życiu rodzinnym odgrywa wyjątkowo ważną rolę. Następnie męcząca podróż do miejsca równie kultowego, czyli Dolina Charlotty i koncert Santany, może już nie tak ważny, bo nie jest to twórca obecny na mojej top liście, koncert jest bardziej istotny dla mnie z powodu pewnego zespołu support'ującego. Z czego cieszę się najbardziej, to fakt, że znowu zobaczę morze, podreptam śladami mew i nacieszę się jodowym wiatrem...a potem już tylko sielanka w rejonach Gór Stołowych i plany zdobywania szczytów...Trochę się najeżdżę, ale po to są wakacje...










zdjęcia MARTA TŁUSZCZ http://www.rock-photos.pl/

środa, 24 lipca 2013

Wianek i koronki

    Z koronkami to jest tak, że nigdy ich dość. Przynajmniej raz w roku przypęta mi się coś do szafy, co ma misternie tkane ciało. Jest w tej tkaninie coś, co niesie nutkę dawnych czasów. Jej struktura jest jak filigranowa biżuteria lub gotycka architektura. Jest pyszna, elegancka i w każdym kolorze jej do twarzy. Moje oczy jak opętane garną się do niej ilekroć gdzieś przemyka, łapczywie chłonę każdy jej detal....
    W tym roku odważyłam się na krem w wersji maxi, cały z koronek...
    Na głowie mam kwietny wianek, zrobiony ze sztucznej, giętkiej gałązki . Była tak długa, że wyszły mi dwa wianki, na wypadek gdyby jeden zwiędł (?).








sobota, 20 lipca 2013

Giętkie kwiaty, fruwające nasiona, leniwe owady...

    Uwielbiam kiedy rozedrgane światło popołudniowego słońca wpada do domu. Wpada silnym uderzeniem na ściany, obrazy, meble, dekoracje. Rozbija się, tańczy cieniami chudych gałęzi i lekkich liści o anonimowych kolorach. Giętkie kwiaty, fruwające nasiona, leniwe owady goszczą w domu. Światło sprawia, że człowiek rozchyla skrzydła nieświadomy ich posiadania. Przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia prawie leci w trakcie prowizorycznej czynności drapania się za uchem, odgarniania niesfornego kosmyka, oblizywania suchych ust...Słońce ma całkiem nietajemniczą moc poganiania do życia....










Fotografował Jacek Kowalski
Pozowała również Sabina "Czarna"
 Wykorzystano zasoby mojej szafy

...a to moja mała luźna wizja, która zaskoczyła mnie swoją malarską nutą i prawdopodobnie stanie się inspiracją do obrazu:





środa, 17 lipca 2013

Kłębek

   Czasami zwijam i pielęgnuję mechaty, ciężkostrawny kłębek nerwów. Uwijam nitka za nitką. Jak przestaje się obracać w rękach i ma rozmiar sporej piłki, pakuję go do buzi. Wpycham głęboko, aż sięgnie serca, tam zaczyna pączkować. Rozdziera mi klatkę piersiową. Rozpycha mnie i tylko czasami coś wycieknie mi z oka, bo już za dużo tego..





sobota, 13 lipca 2013

100

  Słyszę jak równomiernie oddycha zmywarka, pracująca nocą pomoc kuchenna. Wilgotna i mroczna kurtyna okryła dom. Światło tli się tylko w jednym pomieszczeniu. Siedzę z włosami zaplątanymi w różowo-czerwone wałki, powieki mi opadają, czuję ukojenie kiedy na chwilę zaciskam oczy. Mimo pory, nie przekroczył progów żaden duch, oprócz samotności. Mniejsze ode mnie istoty już dawno popłynęły w krainę marzeń sennych. Jedne śnią o metalowych samochodzikach i rakietach kosmicznych, drugie o szczeniakach, a te trzecie pewnie o wolności, życiu poza domkiem z druta. Woda obmywa brudy dnia, talerzyki i kubeczki, łyżeczki małe i te duże, widelczyki i miseczki, myje, my-je, stuka, stu-ka, jak sunący w obranym kierunku pociąg, zapisujący dźwiękiem każde łączenie szyn. Głowa prawie spada, leniwie przechylając się to na jedno, to na drugie ramię, raz do tyłu, raz do przodu. Jeszcze chwila i sama poturla się do łóżka. Wygięty w literkę kręgosłup już poszedł spać, nie podtrzymuje już sflaczałych mięśni, więc wychodzą z nory wszelkie zaniedbania ciała i ducha. W szczelinach fałd znajduję już zarys własnej starości. Brakuje mi tylko błota na twarzy jako koronacji dnia. Zmęczenie siada mi na klacie, brakuje mi powietrza. Podobno ziewanie skraca życie. Każda chwila senności zbliża mnie szybszym krokiem do końca. Ziewam tak, że mogłabym połknąć Księżyc, gdyby dzisiaj świecił. Jeszcze chwilka, wrzucę zdjęcia i załaduję swój setny post, potem pójdę boso, schodami na górę i padnę w objęcia bezwonnej lawendy. Przy ulicznym złodzieju ciemności, zaglądającym co noc przez małe okienko, chcącym się załapać na skarby wyobraźni, zamknę oczy i poczekam sobie aż wstanie kolejny dzień pełen lata i starć z zegarem życia...






poniedziałek, 8 lipca 2013

Granatowe paseczki, przeróbki i pozostałości...

  Sukienka w drobne niebieskie paseczki, z zakładkami nad biustem, rozkloszowana, zapinana na plecach na guziczki, to było coś czego szukałam bardzo długo, bo dostępne rozmiary nie były na moje obfitości przygotowane. Ta sukienka również, ponieważ była o dwa rozmiary za duża. Kupiłam ją jednak za grosze w sh, dlatego skusiłam się na nią podejmując próbę dopasowania jej do siebie. Udało mi się, dorobiłam nawet brakujący guziczek powleczony materiałem w paski, który został z wycinków ze zwężania. Torebeczka została mi ze sklepiku, który kiedyś prowadziłam. Sklepik nazywał się Zielony Anioł i obfitował w różne piękne, oryginalne rzeczy, ale jak to bywa u nas w kraju, to co małe i niszowe najczęściej wypada z gniazda i umiera. Więc, mój anioł umarł jak maleńki wróbelek, którego znalazłam ostatnio na ogrodzie, nie nauczył się latać, nie przeżył nocy poza gniazdem. Po tych trudnych przygodach z rękodziełem i unikatami została mi torebka, nie jedna oczywiście i wiele innych rzeczy robionych ręcznie lub wyszperanych... 






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...