Świętuję sobie dzisiaj w obłokach mojej głowy, wspomnień, miniaturek, których nie potrzaskałam w chwilach słabości, czyli czczę cztery lata mojej miłości...choć lat ma o wiele więcej...
Chcę też wrzucić dzisiaj fotograficzny dokument mojej ostatniej pracy. Malowałam korytarz prowadzący do Rock Pubu w Dolinie Charlotty niedaleko Słupska. Przeplatające się gitary, szablony i dekoracyjne koła, które wyszły formą od płyty winylowej, miękko falujące gryfy gitar i wychodzące ze sztywnych ram klawisze klawiatur. Pracowałam sobie od rana do wieczora, dzięki czemu, natchniona chyba jakąś kosmiczną energią, zdołałam zamknąć wszystko w czasie dwóch tygodni. Nigdy się nie dowiem jak tego dokonałam, może to był tylko sen...a może nie...może narodził się nowy gigant malarstwa monumentalnego;) Czekam na rozwój wydarzeń i potwierdzenie wszystkich miłych słów, jakie usłyszałam podczas tej pracy...
***