niedziela, 26 lutego 2012

ostatnie śnieżynki

...     puchną oczy moich smutków
        czasem w  miejscu zaczynają
                                   podtrzymując mur umarły
                                   z cegieł
                                   bardzo, bardzo stary
        boleć mocno i tragicznie
        choć się bajka dzieje ładna
ja nie widzę, bo mam ciężkie
ołowiane półksiężyce

ciało swoje zwijam w kłębek
kolanami brodę trzymam
stopy w dłonie
                       i tak hejże
kołysankę sobie śpiewam
i kołyszę ciało miękkie
nie że wiotkie, tylko brzydkie

skąd się bierze cały smutek?
i bezradność rzeczy ważnej?
skąd się bierze drganie struny
kiedy ktoś obnaża słabość?

jestem rycerz wagi pięknej
swoją zbroję mam z tytanu
i pokrytą sieczką z luster
żeby niebo się odbiło
skrawek ziemi, cień zieleni
i nikt nie mógł spojrzeć głębiej

bo tam pustka się rumieni...














  torba, tunika, buty - sh, płaszcz - orsay, szalik - tk maxx, suzy smith




...

poniedziałek, 20 lutego 2012

zielony grzyb

...Wyrwałam się na chwilkę...a raczej ukochany mnie wyrwał, tą nędzną, wiecznie niezadowoloną, malkontencką kreaturę. Nie sądzę by mi się należało, ale wypoczywam całym swym jestestwem, pstrykam zdjęcia, ścieram kredki, pływam, nagrzewam się, chłodzę, spożywam pyszności, w szczególnie cudnych miejscach, które mogłyby stanowić żywą ilustrację bajek. Oczywiście pozwalam pogodzie na odmrażanie stóp, zaglądanie mi pod kurtkę i przeszywanie ciała mrozem, po którym nabieram wyglądu zupełnie niekorzystnej, bo wyłysiałej, martwej, kurzej skóry, ale jest fajnie, bo jakże mogłoby być, kiedy korzystając z wehikułu czasu, którym jest mój ukochany, ląduję w sobie, która była w miarę sympatyczna, infantylna, romantyczna, uśmiechnięta, w miarę, w miarę...wiadomo, dzisiaj to tylko krzywe zwierciadło...
   Przyznaję się bez bicia, że grzyb mój ukochany, pięknie zielony, bezduszny jeden, bezwzględnie dodaje mi parę kilogramów więcej, ale wybaczam mu, bo odchudzanie się z tych kilogramów trwa tylko chwilę, wystarczy go ściągnąć i włożyć do szafy...Liczę ciągle na to, że jeszcze przyjdzie czas, że nie będę musiała się z niego odchudzać, bo będę wyglądała w nim po prostu dobrze. Te piękne, cudne, cudowne, kolorowe rękawiczki zrobiła babcia mego ukochanego i niedawno wygrzebała je ze swojej przepastnej szafy i podarowała je właśnie mnie z powątpiewaniem, czy w ogóle mi się spodobają, no szaleństwo chyba zagościło na chwilę w jej głowie...Zegarek i chustkę w śnieżynki i wiewiórki, całkiem niezimową, dostałam w prezencie walentynkowym, które tak polubiłam że noszę każdego dnia, od tygodnia oczywiście...










chusta, rękawiczki, jasny sweter - vintage
torba - szafa
sweter długi, płaszcz - atmosphere, sh, allegro
getry - targ w Wiśle
kalosze - bershka
   apaszka, zegarek - prezenty
pierścionki - vintage, allegro






...

czwartek, 16 lutego 2012

LOVE BIRDS

   Nie jest łatwo się ubrać, jak się jest kurduplem i ma się 15 kg nadwagi....no ale jakoś trzeba wyjść z domu, a jak ma się jeszcze zamiłowanie do różnych cudaków, w których niekoniecznie wygląda się dobrze, no to już w ogóle można się wpędzić w poważne problemy, siedząc przed pękającą szafą ubrań i płacząc nad losem nadmiarów ciała i tego, że nie ma gdzie tych nadmiarów cielesnych upchnąć, bo wyłażą niesfornie tam gdzie nie powinny...ach, ach...Postanowienia nie są moją mocną stroną, co stracę to odzyskam, szkoda, że nie jest tak z moimi uczuciami...Przepełniona sentymentami, goryczą utracenia, smutkiem, rozczarowaniem i czarną chmurą myśli, stawiam kolejne kroki...chwilowe...jeden do przodu, dwa do tyłu...i uwieczniam, zupełnie nie wiem po co, jakby ktoś coś, 
tam pod kopułką...
kiedy ja nie czuję
kiedy odbębniam miłość
rano wstaję z poczuciem obowiązku
i tonę pod pięknem materii,
bo wydaje mi się że od tego
sama będę piękna
jakiś szept...
kiedy przedzieram się przez śnieg
z radosnym psem
czasem chwile
puk puk
i bywa cudnie...samo z siebie...
beze mnie
choć tak bardzo dla mnie








buty, getry, tunika, sweter, torba, szal - sh, płaszcz - orsey


...a dla pierwszej miłości mego życia wymodziłam:



...druga miłość mego życia sama modzi cały czas...




...

niedziela, 5 lutego 2012

Kociak

   Oczywiście nie ze mnie ten kociak, kociaka mam na klacie. Przywiozłam sobie go z wakacji, znad naszego morza. Patrzył z wystawy tak, że nie mogłam mu się oprzeć. Chodziłam koło niego kilka dni, aż w końcu przed samym wyjazdem przygarnęłam, wsadziłam do walizki i przywiozłam do domu. Nie żałuję, wymaga minimalnej opieki, a jest wyjątkowo "efekciarski". Co do nietoperza, to wyjątkowo je ostatnio polubiłam, bo sprytnie tuszują moje nadmiary tu i ówdzie. Mam nadzieję, że niebawem skończy się ich tajniacka funkcja, a zamienią swoją moc jedynie na dekoracyjną, ale zależy to tylko od dobrego lekarza i silnej woli. Buty kupiłam w zeszłym roku, nachodziłam się za nimi, bo wymyśliłam sobie mroczne oficery z rockową duszą i musiałam takie znaleźć, a to nie było łatwe. Pokłony należą się mojej drugiej połowie za niezwykłą cierpliwość podczas tych poszukiwań, z resztą jak ze wszystkim....
   





teczka - krakowskie sukiennice
buty - house
legginsy - evie, sh
nietoperz - marks&spencer, sh
koszulka - the mountain

zdjęcia - Marta Tłuszcz

...

środa, 1 lutego 2012

Malowisła

...Zamiast siebie, to ostatnio fotografowałam trochę ścian, oczywiście najpierw ubierając je w dosyć nietypowe, mało monotonne stroje. Od podłogi po sufity machałam ręką nakładając różne dziwadła...które wcześniej przyjął papier. Nie będę nachalna i nie będę niczego interpretować...cieszę się że "wyściubiłam" nochal z domu i zajęłam się czymś twórczym. Nie sądziłam tylko, że jak chwycę po latach za pędzel, to będzie to z biegu od razu malarstwo monumentalne...











...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...