Uwielbiam krawaty, mam ich ok 30 w kolekcji i ciągle szperam w poszukiwaniu następnych. Przebijam w tym mojego męża, który ma może dwa krawaty na krzyż. Tutaj prezentuję mego ulubieńca, czarny, mroczny we wzory kojarzące mi się z barokowym przepychem. Spodnie również mają podobną fakturkę jak krawat. Wiem, wiem że to w ogóle nie modne, ale ja uwielbiam wzory, które z powodzeniem można by rzucić sobie na ścianę, albo na kanapę. Mam tak od zawsze i jakoś lata mego życia nie wybiły mi tego z głowy, czy też z serca. Do czerni oczywiście moje nowe żółte nabytki...Ten kolor powraca do mnie falowo...Jest okres kiedy mam go dość i wpycham na dno szafy i zapominam o jego istnieniu, i jest okres kiedy moje oczy wyłapują tylko tą barwę i nie mogę jej się oprzeć. Tak mnie właśnie ostatnio wzięło na żółty, może z powodu wiosny, pierwiosnków, kaczeńców i mleczy...(teraz zakwitły piękne smolinoski)...nie wiem, ale zachwycam się moją nową torebką i butami nosząc je do upadłego przez ostatnie dni, oczywiście zakładając, że mogłabym mieć okazję wyjścia z domu raz dziennie...Wrzucam więc parę zdjęć z wczoraj i zmykam do kuchni ,gdzie czekają na mnie słodziutkie truskawki i kawa.
koszula - american eagle, sh
krawat - debroyal, sh
spodnie - next, sh
buty - chillin, allegro
torebka - allegro
...a na koniec jeszcze fragment mojego kochanego krawaciarskiego skupiska, które wygląda niezwykle malowniczo...nie wszystkie tu widać, ale żyją własnym życiem i tak już zapozowały.
...