wtorek, 17 maja 2011

Dzierganka

   Czasami z chęci uratowania jakiegoś przedmiotu od zagłady nadaję mu nową szatę. Jestem meblowym i szmatkowym sentymentalistą. Jeżeli coś jest obstrupiałe, potargane to ja zaraz sobie wyobrażam co z tym zrobić, żeby jeszcze mogło pożyć...Tak się stało z moim wiklinowym koszyczkiem zapinanym na bigiel i...ze starą poszewką na jaśka, którą dziergała na szydełku moja babcia, a którą pewnego pięknego dnia postanowił  skonsumować mój szczurek. Na szczęście nie zamienił jej w szczępy, tylko jej niewielką część...Udało mi się uratować parę kawałeczków i tak przeleżały ładnych parę lat na dnie szafy, żeby dzisiaj stać się częścią koszyczka. Koszyczek kupiłam w sh, niestety nie zauważyłam że miał lekko popękane boki, podeszłam do niego zbyt emocjonalnie i zakupiłam bez wnikliwego oglądania, w domu okazało się że nie tylko ma popękane boki, ale jest też lekko wypłowiały...Pech, nie pech...Wygrzebałam te ażurowe reszteczki, ponaszywałam i wymieniłam mu jeszcze podszewkę. Teraz dopiero cieszy moje oko i niedługo pewnie doczeka się swojej kreacji... dzisiaj chwalę się nim tutaj, bo zakwitł mi tak na wiosnę.




...

1 komentarz:

  1. Urocza torebka:)Blog zapowida sie interesujaco..obserwuje.pozdrawiam

    Aga z Birds Closet

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...