Przez ostatnie miesiące w naszym domu pączkowało dzieło muzyczne. Trochę nieprzespanych nocy, trochę fałszowania po kątach, trochę pisania, trochę nagrywania. Przez dom przewijały się słowa, dźwięki, sprzęty i ludzie. Fruwały kartki, długopisy i ołówki, kostki a na kanapach i fotelach królowały gitary. Od komputera można było wyhodować hubę na plecach, a od słuchania w kółko tych samych fragmentów utworów, można było spokojnie odstawić leki psychotropowe, bo życie codzienne przestawało istnieć...
Dla mnie to drugie dzieło Kruka, przy którym projektowałam szatę graficzną. Miałam okazję współpracować przy tym projekcie z człowiekiem o uroczej ksywie Ptyś ( Marek Jastrzębski ). On był mega-mózgiem graficznym, a ja trochę mniejszym mózgiem pomysłowym. Idealnie się dogadaliśmy i stworzyliśmy coś, do czego dzień przed oddaniem do wytwórni, nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń.
Ta płyta jest o tyle dla mnie wyjątkowa, że w jednym z utworów, do którego napisałam tekst i napisałam linię wokalną, mogłam użyczyć swojego głosu. Spełnienie marzeń z młodości, ogromne emocje, kilka dni intensywnego przygotowania, nowe wyzwanie i nowe doznania, sprawiły że świat mi się zapełnił myślowymi kolorami. Jestem twórcą urodzonym, zdecydowanie, w wirze tworzenia jestem innym człowiekiem, lepszym i bardziej uśmiechniętym. Jako leń gnijący na kanapie cierpię i zajadam smutki słodyczami. Tyję, brzydnę i szarzeję. Od dzisiaj przyklejam sobie na czoło kartkę z kalendarzem a Was zachęcam do słuchania, bo płyta jest już w obiegu, a przynajmniej powinna i jest na prawdę sympatyczna. Na recenzję się nie porwę, bo byłaby przecież nieobiektywna.
***