W powietrzu wisi coś...coś jest w jego
zapachu i temperaturze, jakaś powtarzalność, która otwiera w głowie drzwi. W
mojej głowie są to ogromne, drewniane, ciężkie, białe drzwi o podwójnych
skrzydłach z wytłoczonymi kwaterami, które tworzą obraz czasu przez lekko
łuszczącą się farbę i fragmenty bieli miejscami wpadającej w starzejący krem.
Drzwi wiszą na dużych, solidnych, mosiężnych zawiasach, a otwierają się za
pomocą potężnej, złoconej klamki, przy której moja dłoń staje się jak dłoń
małej dziewczynki. Przechodzę przez te drzwi i widzę moje skryte tęsknoty,
które mogę przeżyć przez ulotną chwilę tu i teraz.
Widzę jak chowam na dno szafki, za stertę
innych ubranek, wszystkie spódniczki, żeby tylko mamie nie przyszło do głowy,
żeby mi którąś założyć. Chowam różowy wełniany komplecik w paseczki z koronką i
guziczkami, którego widok przyprawiał mnie o histerię, podobnie jak wszelkiego
rodzaju rajtuzy. W małym przedpokoju, siedząc na podłodze, zakładam ulubione tym
razem, czerwono-beżowe lakierki wiązane na sznurówki. Zbiegam po schodach
betonowej, ciemnoszarej klatki i wybiegam przez zielone drzwi. Wpadam w objęcia
słońca i zielonej trawy poprzerywanej kwitnącymi kaczeńcami i mleczami. Ponad
nimi, okalając zielone drewniane ławki, góruje kwitnący dziki bez o intensywnym
zapachu. Wkoło rosną betonowe klocki, a za moimi plecami roztaczają się dźwięki
głosów mojej mamy i babci.
Widzę jak zbieram kwiaty, te polne i te z
cudzych ogródków, bo swojego nie miałam. Chodzę w spodniach, długich włosach
spiętych w potargany przygodami kucyk. Mam jedną koleżankę i wielu wrogów, od
których często dostaję kopniaka za to że jestem w nieodpowiednim miejscu, ale
koleżankę mam prawdziwą, śliczną i dobrą.
Wracam do domu i myję się w różowej
łazience, w której kafelki są z plastiku, a na ścianie wisi wielki, pękaty
bojler. Wchodzę do długiej, ślepej kuchni, rozprutej tylko małym oknem na
pokój. Czeka na mnie słodka herbata i kanapki z pomidorem, które wcześniej przygotowała
dla mnie babcia. Potem idę spać, ale tylko na niby, za łóżkiem mam schowane
zabawki i spod kołdry oglądam nielegalnie telewizor. Nie wiem kiedy zasypiam, a
rano nie mogę wstać. Potem znowu biegnę na dwór, bo przedszkola nie pamiętam,
nie ta chwila, nie te drzwi...
Na teren przedszkola chodzę po południu, z
ulubioną koleżanką. Zakradamy się przez dziurę w płocie, żeby pohuśtać się na
podwójnej huśtawce, do której w czasie opieki pań przedszkolanek nigdy nie mogę się dopchać. Siadamy na przeciwko siebie w cieniu ogromnej lipy,
oglądamy nasze kwiatki i gadamy, gadamy, gadamy, dużo, o czymś co skryło się w
mojej niepamięci chyba już na zawsze.
Wspomnienie przychodzące każdej wiosny, w
taki dzień jak ten, kiedy nabieram w płuca taki sam zapach kwitnących kwiatów i
drzew, a ciało owiewa ta sama ciepłota co wtedy. Moje drzwi są piękne i silne,
bo skrywają za sobą prawdziwy skarb...
spódnica, bransoletki, buty - sieciówki / torba, koszulka - sh / kolczyki - pamiątka znad morza
ciała wciąż w nadmiarze, choć coraz mniej:)
***
Jak tu pisać komentarz o stroju, po przeczytaniu takiego kawałka?! Jesteś wszechstronnie uzdolniona - talent do pióra to już kolejny, który odkrywasz przed nami:)
OdpowiedzUsuńTorba mi się baaardzo bardzo podoba!
Nie wiem co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Sivka, co tu napisać o stroju, po przeczytaniu tekstu, który zapada w pamięć i działa na wyobraźnię ???!
:))
Bardzo wielki szacun, naprawdę.
A wyglądasz cudownie ! Wszystko, i włosy, i spódnica długa i sandały ! Lubię Cię w długich powłóczystych odzieniach ! :))
Moje drogie, biję dziękczynne pokłony nie ukrywając swej radości i satysfakcji...Nawet nie wiecie ile to znaczy!!!
OdpowiedzUsuń...a powłóczyste odzienia przyrosły do mnie jak nic, taki wymóg estetyczny;)
Wygladasz super, piekna spodnica!
OdpowiedzUsuńKisses
Aga
Check my new post
www.agasuitcase.com
Zgadzam się z Sivką i Rudą... Przeczytałam i naszły mnie wspomnienia, przez które napłynęły mi łzy do oczu... W wcześniejszym miejscu gdzie mieszkałam, miałam ogródek i biały bez pod oknem. Zawsze w maju mimo pogody, miałam jak najdłużej otwarte okno. Zapach klatki schodowej, gdy wybiegałam na dwór, zapach starych dębów i słońce prześwitujące przez ich liście... Brr, rozmarzyłam się przez Ciebie :)
OdpowiedzUsuńSpódnica świetna, chociaż by się przydało kilka falban :)
ach bzy...cudownie pachną, teraz mam swoje, choć białego brak:)
OdpowiedzUsuńsłóżę pomocą, jako wywoływacz pozytywnych wspomnień, lubię to robić, szczególnie na zasadzie wymianki;):))))))