Już nie szukam. Zapalam tylko światło czasami, żebyś miał gdzie wrócić, kiedy skończysz podróżować.
Twoimi oczami widzę miejsca, które odwiedzasz. Czuję wiatr, który cię rozdziera, jego chłód i ciepło, bo to tak długo już trwa. Czasem wychylam się za łódź, żeby dotknąć wody, lodowatej o niemal czarnym wnętrzu. Jest głęboka jak wszechświat. To już nie są lata, to wieczność. Czasami zasypiam z tobą pod rozgwieżdżonym niebem i liczę dla zabicia czasu, działania które nie mają rozwiązania. Bywa że czuję to co ty, jest tego cała paleta, barwy i zapachy zakątków wszechświata. Bywasz zachwycony. Czasami tak mocno świeci słońce, że nic nie widać, spala na popiół, a myśli parują, by upaść jak deszcz i już nigdy nie wrócić. Są też miejsca opętane. Wirują i trzaskają piorunami, a wszystkie drzewa i domy łamią się w pokłonach, niektóre już nigdy nie wstają. Widziałam z tobą tak zachłanne miejsca, w których nie ma czasu i żadnego kształtu, bo nie pozwalają istnieć niczemu. Można się tam zatrzymać tylko na chwilę. To było chyba całkiem niedawno.
Podróżuję z tobą, choć wcale mnie tam nie ma. Uczę się pielęgnować światło.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz