czwartek, 2 sierpnia 2012

Weselna wiedźma

    W tej kreacji pojechałam sobie troszkę na gotycko. Zmęczona elegancją zalewającą weselne panny i panie, starałam się rozbić pompatyczność i sztywność owych trendów. Walczyłam jednocześnie żeby nie wyglądać jak wiedźma wybierająca się na Castel Party, ale nie do końca jestem przekonana czy mi to wyszło. Jednak w tym wypadku jestem mało krytyczna w stosunku do siebie i nie przykładam się za bardzo do kanonów, nawet kosztem dobrej reputacji. 
Gorsecik w paski, (jeden z mych ulubionych motywów) zakupiłam drogą internetową. Kiedy przyszedł był idealny, ale po kuracji odchudzającej okazało się, że miseczki pozostawiają sporo miejsca na dodatkowe elementy cielesne. Nadmiary w biuście zawsze były moją zmorą, więc wizja zwężania miseczek została przyćmiona radością posiadania mniejszego biustu!!!Przeróbki się udały i gorset miał swój debiut. Nie pomyślałam tylko o tym, że po kilku godzinach spożywania smacznych, kuszących potraw  i weselnego trybu siedzącego, usztywnienia w gorsecie zamiast trzymać talię zaczną stopniowo poddawać się rozciągającemu się żołądkowi. Pod koniec balangi miałam już oponkę zamiast talii, nawet jak stałam, ale przynajmniej była kupa śmiechu.
Fioletowa spódnica pękająca od barokowych falban to mój dawny twór, kiedy jeszcze miałam czas na to, żeby zajmować się takimi rzeczami. Był to też okres kiedy wszystko w mojej szafie było czarne albo fioletowe, stąd taki kolor. Tak naprawdę założyłam ją pierwszy raz. Przez te wszystkie lata, a było ich ponad 10, od czasu powstania, przeturlała się przez kilka szaf i zaliczyła dwie przeprowadzki. Mój barokowy tworek,  kizi mizi, jestem wdzięczna losowi, że zdołałam się w nią wcisnąć.
Nie zabrakło mi wspomnień. Na weselu owym grał zespół, który przygrywał mi jak sama byłam białą księżniczką balu.  Ta sama energia, te same utwory i szał ciał sprawił, że zapomniałam się i wyszłam po raz pierwszy z cudzego wesela o piątej nad ranem. Trochę popłakałam, bo zobaczyłam w swych wspomnieniach kogoś, kogo już w moim życiu nie ma, a był mi bardzo bliski. Księżyc świecił mocno, wkoło krążyła burza, obok mnie wszystko było na chwilę pozbawione sensu i myślenia. Świat przestał istnieć, codzienność odpłynęła...










7 komentarzy:

  1. Ślicznie wyglądałaś i bardzo dobrze wyszło Ci przełamanie mody panującej na weselach. Kiedyś w swojej szafie tez miałam większość gotyckich ciuchów, ale przeważała czerń z czerwienią. NA takich imprezach też staram się przełamać monotonię dlatego często kieruje się w strone pin-upu i vintage :)
    Pozdrawiam i zazdroszczę zdolności i cierpliwości do stworzenia tego barokowego kizi-mizi ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepiej być wiedźmą, niż jakąś mdłą księżniczką!
    Wyglądasz przecudnie, jak żona T. Burtona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda nie jest ona jego żoną, ale rzeczywiście przypominasz tu trochę Helenę, a to naprawdę nie każdemu może się udać. Wyglądasz świetnie! A zdaję sobie sprawę, że wyróżnianie się wymaga pewnej odwagi zawsze, a już zwłaszcza na imprezie pełnej nie(do końca)znanych ci osób, gdzie znacząca ich większość obserwuje stroje innych, więc tym bardziej podziwiam. I gratuluję spódnicy, mnie trudno jeszcze okiełznać szyfon, a tu takie cudeńko :D

      Usuń
    2. Chyba się rozpłynę, uwielbiam Helenę:):*

      Usuń
  3. ciekawie i zupełnie zazwyczaj niż wszyscy, a to duża zaleta, bardzo ładne kolczyki, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Slicznie wygladalas, uwielbiam czarno biale paski w polaczeniu z fioletem. x

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachwyciła mnie ta gorseto-kurtka. Z chęcią bym ją wyoglądała na wszystkie strony ;-)
    Kobieto, jak ty mnie inspirujesz do szycia!!!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...